wtorek, 18 września 2007

Burza

Francesca z Klara w szpitalu. Niby nic powaznego, ale i tak caly swiat od razu do gory nogami.
Z powodu ulewnych deszczy i burz dzis nie pracowalem, spedzilem caly dzien miedzy domem, pediatria, apteka i supermarketem, w ciaglym biegu, kulac sie w ulewie, rozgrzewajac nieco w aucie. Wrocilem do domu o 21, ciemnosci i wsciekly sztorm, brama wjazdowa zablokowana - brak pradu. Przeskakiwanie ogrodzenia, sprint w strumieniach wody. Latarka, swiece, pospieszne zatrzaskiwanie okiennic. Potem goraca herbata, zlapalem troche oddechu. Po jakims czasie wrocil prad.


Gdy wichura znow sie nasilila, siegnalem po Das Boot. Polecam te ksiazke wszystkim, ktorzy maja jakies problemy i brak im sil i opanowania, by z nimi walczyc. Ten moment, gdy zbombardowana lodz opada na dno, a kapitan i mechanik wbrew wszystkiemu, w sytuacji tak beznadziejnej, ze az nierzeczywistej, prowadza akcje ratunkowa i utrzymuja w ryzach oszalala ze strachu zaloge. Mistrzowstwo. Jak sie to czyta, wszystko inne wydaje sie latwe.

Skonczylem wczoraj Kapuscinskiego z przyjemnym uczuciem sytosci po dobrej lekturze. Pierwszego Nahacza, 96 stron, polknalem dzis miedzy tym wszystkim. Niestety dwa kolejne to chyba kluski zbyt tluste i zimne na moj przelyk. I nic innego juz nie bedzie. Nikt go nie poprowadzil, nie rozwinal, kazali mu pisac, to pisal, na pewno jak mogl najlepiej. Styl, ktory pasowal do debiutu jak ulal, w dwoch kolejnych utworach robi sie nie do zniesienia. Rozdety jak styropian, moze nawet tak mu kazali: 96 stron ujdzie jako debiut - mowili - ale teraz daj nam troche objetosci! I dal. A potem sie zabil i w wyniku tego moze nawet ktos troche zarobi. Niewiele, wszak to tylko ksiazki, ale zawsze sukces. Gratulacje.

Brak komentarzy: