niedziela, 27 grudnia 2009

Święta, święta i jeszcze raz święta

bo kto ma dzieciątko ten ma świątko, jak to mówią.

W Wigilię mieliśmy w domu Seghira, który robił za wujka, niespodziewanego gościa i Gwiazdora jednocześnie. Przygotowałem tradycyjne dania wigilijne, więc wszystko było halal i mogliśmy razem ucztować do woli. Później przyszło nawet do piwa i szkockiej, zupełnie nie halal, ale jakoś nikomu to nie przeszkadzało. Posiedzieliśmy prawie do północy przy opowieściach ze stron rodzinnych, jego i naszych. Najbardziej ubawiła mnie historia o cenzurowanej telewizji w Algierii, gdzie można oczywiście oglądać wszystkie filmy, ale niektóre są nawet o połowę krótsze, bo wycina się wszystkie nieodpowiednie treści, głównie nieprzyzwoitości w stylu pocałunki czy nogi odkryte powyżej łydki itp. Serial Dallas polegał na tym, że facet siedział w pracy, dzwonił do domu, szykował się do wyjścia, wychodził, po czym... wchodził z powrotem do biura następnego dnia rano, bo cała reszta, jako nieodpowiednia, zostawała wycięta. Sama radość.

Boże Narodzenie przesiedzieliśmy w całości, świadomie i z premedytacją w domu. Ostatnie dni przed świętami były tak wypełnione obowiązkami i gonitwą, nawet Wigilia odgrzewana w pośpiechu, że trzeba było zwolnić, odpocząć wreszcie. W domu ciężko się chodzi, warstwa zabawek na podłodze zaczyna dosięgać półłydek, więc głównie siedziałem na tapczanie, z gorącym laptopem na klacie, chociaż kaszel już mi prawie przeszedł.

Wczoraj, w drugie świątko, umówiliśmy się z Kosami na wizytę. Kosa zaoferował się przyjechać po nas samochodem w południe, niestety źle wyliczył trasę, wybrał przelot koło centrum handlowego i utkwił na 3 godziny w korku. No ale w końcu dotarliśmy, najedliśmy się, dziewczyny poszalały z kuzynkami i psem, było rodzinnie i świątecznie jak trzeba.

Teraz siedzę w domu z Heleną, Francesca z Klarą pojechały zobaczyć co też na wyprzedażach słychać, a ja zagłębiam się w wyszukiwanie równoległe na Spotify. Sam wymyśliłem ten sport. Polega to na wpisaniu dowolnego słowa do wyszukiwarki - powstaje długaśna playlista wszystkich utwórów, które mają dane słowo w tytule, nazwie albumu czy wykonawcy - a potem należy wysłuchać 10 kolejnych utworów, po czym wpisuje się nowe słowo. Efekty są zupełnie niespodziewane, mieszają się style, natrafiam na rzeczy, których w żaden inny sposób bym nie wyłuskał; chyba nigdy wcześniej nie można było słuchać muzyki w ten sposób. Polecam.

niedziela, 20 grudnia 2009

Under the bridge

Na Camden swieta ida na calego, ze sniegiem, mrozem i orkiestra deta.

sobota, 19 grudnia 2009

kubix, wersja 1.2

do zobaczenia tutaj

Wszelkie prawa zastrzezone. All rights reserved.

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Cierpliwosc poplaca

Pol soboty schodzilem po Tottenham Court Rd. szukajac przyzwoitych sluchawek do telefonu. Poprzednie czopki douszne dzieci mi rozwlekly, a moich zasluzonych Philipsow na pol glowy zona zabronila mi nosic w miejscach publicznych. Odsluchalem parenascie zestawow, nic mnie nie chwycilo za serce, za to prawie pogodzilem sie z mysla, ze musze wysuplac kolo 3-4 dych. Wstrzymalem sie.
A tu w Argosie, podczas niedzielnej kontroli, para glanckich Sony trafila sie za 9.99! Wystarczajaco glosne, pelne brzmienie, dobry dol; z pewnoscia zadna audiofilia, ale nie oszukujmy sie, slucham mp3 z telefonu, glownie w metrze lub przy wrzeszczacych dzieciakach, audiofilii bym nie docenil nawet jakby herbate mi robila przy sluchaniu.
Tak wiec Argos znow dal rady, a i kupowac mozna w ciemno, bo przyjmuja zwroty bez pytania. Sama radosc. Teraz wytrwale bede nie kupowal nowego komputera, az przydarzy sie kolejne olsnienie.

niedziela, 6 grudnia 2009

Mały krok dla człowieka

duży w historii rodziny - dzisiaj Helena zaczęła sama chodzić. Tuptała już po parę kroków od jakiegoś czasu, ale dzisiaj zaczęła wstawać bez pomocy z podłogi i chodzić z pokoju do pokoju. Jam to, nie chwaląc się, sprawił.

niedziela, 29 listopada 2009

Mnie się podobają piosenki, które już kiedyś słyszałem


przez reminiscencję oczywiście. Od trzech miesięcy przeczesuję oceany muzyki na Spotify.com, nowych rzeczy, takich, coby mnie chwyciły za serce, znalazłem dość sporo. Ale po tygodniu mania (hehe, mania) Spotify na telefonie dzisiaj nagle zauważyłem, że moja kolekcja zapisanej do słuchania muzyki przypomina niebezpiecznie moją półkę z kasetami jakieś 15 lat temu.
A największym szokiem było, gdy znalazłem kilka piosenek z płyty Going For Broke Eddy Granta.
Historia jest taka, że na I Komunię Św. dostałem walkmana Sanyo, trochę mniejszego od Biblii, zaś z wkładem 4 polskich baterii ważył mniej więcej tyle samo. Dramat polegał na tym, że nie miałem żadnej kasety do słuchania, bo to był w ogóle pierwszy magnetofon w domostwie.
I dopiero na zakończenie szkoły, za dobre oceny, mama kupiła mi 1 (jedną) kasetę: Eddy Grant "Going For Broke". Przyznała mi później, że spodobała jej się okładka z murzynem na palmie.
Wysłuchałem tego chyba z tysiąc razy, na początku spodobała mi się jedna piosenka, potem dwie, pięć, aż w końcu wylizałem, że tak powiem, wszystkie smaczki z każdej ścieżki każdego utworu.
Dopiero później przyszły wszystkie inne muzyczne fascynacje, kaseta od mamy zaginęła, może nawet została zamazana, nie mam pojęcia.
Aż przyszedł Spotify i dla zabawy wpisałem Eddy Grant. Całej płyty nie ma, ale trzy czy cztery numery z kasety są. No i chyba nadal mam je gdzieś wyryte w mózgu, bo od razu mi się to zaczęło podobać. Chociaż obiektywnie rzecz biorąc to chyba nie jest jakaś wspaniała muzyka. Ale tak, przez reminiscencję, to tak, jak najbardziej.

środa, 25 listopada 2009

Pierwszy raz

od bardzo dawna coś przyprawiło mnie o gwałtowne migotanie zwieracza - Spotify wreszcie stworzył klienta dla symbiana, czyli na Nokię. Właśnie się podpiąłem, wciąż trzęsą mi się ręce - cała muzyka świata na moim telefonie, zawsze i wszędzie. Tak wspaniałe, że zdaje się nierealne.

www.spotify.com

W Polsce działa, pod warunkiem że się wykupi dostęp premium i poda im adres zamieszkania w UK.

niedziela, 22 listopada 2009

Na zachodzie bez zmian

Deszcz, kaszel i ogolnie zgnilizna.

piątek, 20 listopada 2009

Medycyna ludowa

ma swoje sposoby na chrobotanie w płucach. Łóżko, pierzyna i gorący laptop na klacie. Słuchawki, cała muzyka świata płynie legalnie i za darmo przez Spotify, Cudowne Unyto, którego nadejście przeczuwałem i prorokowałem w wielu notkach. Nie jakieś tam srututu radio internetowe, które po paru piosenkach zaczyna zawsze grać jakieś przypadkowe gówno, tylko normalny odtwarzacz podpięty do gigantycznego katalogu muzycznego, gdzie można wybierać albumy i piosenki, słuchać w czego się chce i w takiej kolejności, w jakiej się chce. Legalnie i za darmo (reklamy nadają, ale nienachalnie, a za 10 funtów miesięcznie i reklam można się pozbyć).
Poziom energii 27% - trwa ładowanie.

Chrobocze we mnie

Wiec wzialem chrobotowe z pracy. Pogoda nad wyraz marna, bez zalu bede lezal trzy dni az z nudow i wylezenia wyzdrowieje.
Pracuje nad nowym gatunkiem filmowym: potato westernem. Tworze wlasnie pierwszy scenariusz. Moze uda sie zrobic drabinke przez weekend. Co ja mowie - MUSZE ukonczyc drabinke przez weekend.
Do roboty.

czwartek, 19 listopada 2009

Zawsze

ale to zawsze sa jakies powody, zeby nie pisac. Najglowniejsze sa dwa. Dziewczyny rosna i sa coraz bardziej aktywne. Helena juz prawie chodzi, a Klara mowi w trzech jezykach. Ostatnio pierwszy raz przetlumaczyla krotkie zdanie z polskiego na wloski, bezwiednie chyba, ale poprawnie. Pasjami Klary sa rysunki i taniec, a Heleny - muzyka i jedzenie. Przynajmniej na razie.

sobota, 14 listopada 2009

środa, 11 listopada 2009

spokojnie to tylko awaria

Poniedzialek 9go, paskudnie rozcialem opone na szkle z samego rana. Musialem zostawic rower w polowie drogi i biec do pracy pieszo. Pod Hotelem Imperialnym jednak porzadni ludzie, nawet zapomnianej lampki nie zabrali. Od teraz jezdze z zestawem do reperowania, zwlaszcza ze klej bardzo przyjemnie pachnie.

niedziela, 1 listopada 2009

Kto jada salatki

ten kal daje gladki jak mowi stare slowianskie przyslowie a przyslowia sa madroscia narodu. I dlatego ciagle jest jak jest. Czuje sie dumny ze jem tak poprawna politycznie rybe i chce to glosno powiedziec. Nie zeby rybie to robilo roznice jak ja zlowiono.

sobota, 31 października 2009

gonzo

czwartek, 29 października 2009

Triest

Jesli mialbym wrocic kiedys do Wloch, to tylko do Triestu. Calkiem czysta woda, dlugachne nadbrzeze, kamienie na ktorych mozna sie wygrzewac. Wczoraj bylo tam tak cieplo ze do teraz zaluje, ze sie nie wykapalem.
A i miasto tez porzadne, a nie jakis poludniowowloski bajzel. W razie jakby co - sladami Joyce'a.

wtorek, 20 października 2009

Nie pisze

Nie pisze ostatnio, bo jezdze na rowerze. W sobote smignalem az do Thorpe Park, 23 mile w jedna strone. Przyjemna jazda i przypomnialo mi sie, jak miesiac wczesniej jechalem rowerem na Heathrow po Dime.
Park rozrywki calkiem spoko, tylko kolejki do wszystkiego godzinne. Nawet na hot doga czeka sie pol godziny, a hot dog taki, ze na biwaku po pijaku bym sobie lepszego ugotowal. Za to nagadalem sie z nowym kolega Szkotem, Graemem. Sympatyczny gosc.

niedziela, 11 października 2009

Nowy rower

Kolesie z Evans Cycles okazali sie niepowazni, przez tydzien nie udalo im sie przetransferowac zamowionego roweru z Holborn na Camden. Wyglada na to, ze jak ktos nie kupuje roweru za tysiaka funtow to maja to w pompie. W piatek wieczorem poszedlem anulowac zamowienie i wygarnac im z letka, ale juz na miejscu przypomnialem sobie Jessopsa; ile razy centrala dawala ciala, a my, biedni, nic nie wiedzacy sprzedawcy, obrywalismy za nic. Wiec bez wielkiej afery olalem Evansa i w sobote rano pojechalem do Decathlonu. Tam zupelnie inna spiewka, wszystkie rowery na miejscu, mozna sie przejechac w sklepie, podejsc do kasy, zaplacic i wyjechac. Kupilem superlekka wyscigowke z prosta kierownica. Budzet wytrzymal.

niedziela, 4 października 2009

Brick Lane

Pojechalem na targowisko jumy na Brick Lane szukac mojego roweru. Omal przy tym sam sie nie skusilem na czarna jumana kolazowke w niezwykle koszernej cenie 100 funtow, nowka jak ze sklepu. Ale jednak dobre wzorce wyniesione z domu wziely gore; i dobrze. Rower nowy odbieram w srode, zarejestruje, ubezpiecze i omotam lancuchem.
A w Londynie bez roweru jak bez reki.
Cudaki na zdjeciu przypadkiem, akurat sie nawineli na kaszbahu.

czwartek, 1 października 2009

Bez roweru

Jakis ciezki kretyn ukradl mi rower spod domu. Rower po roku ciezkiego jezdzenia byl juz mocno wyryrany, trzeba wiedziec na ktorym biegu jak nacisnac zeby zebatka nie przeskakiwala, inaczej mozna sobie leb rozwalic. Czego nowemu wlascicielowi serdecznie zycze.
A przez to ja znow w nocnym autobusie.

czwartek, 24 września 2009

Brama Zdrajcow

Popoludniowe slonce lagodnie piesci Brame Zdrajcow. Od niedzieli jestem Wlochem, przysiegalem wiernosc Republice. Na stole w Urzedzie stalo cos niepokojaco przypominajacego ampulke z krwia il Duce.

czwartek, 17 września 2009

Po kowbojsku

Puscilem goraca wode, kowbojska muzyke i uzywam spokoju w wannie. Wlasciwie powinienem sie kapac w skarpetach i kremowych kalesonach, ale nie badzmy drobiazgowi.
A jutro lece do Wloch przysiegac na krew Wodza wiernosc konstytucji. Potem pizza.

niedziela, 13 września 2009

5 km

Nigdy w zyciu nie przebieglem wiecej niz 500 metrow bez zatrzymywania; a tu Dima namowil mnie na zorganizowany bieg, z koszulkami, czipami mierzacymi czas wszczepianymi w buta itp. No i dalem rade! Czas dosc kiepski, ale jak na zupelny brak treningu, chyba ok. I wiem juz, ze jestem w stanie przebiec 5km.

sobota, 5 września 2009

Jade

kupowac aparat z Maxem. Bedzie zabawa.

wtorek, 1 września 2009

Dzis nie robie nic

Siedze sobie w Hyde Parku nad woda i rozkoszuje sie spokojem. Jeszcze dwa lata temu nie wyobrazalem sobie, ze mozna rozkoszowac sie spokojem. A tu mozna - i to jak!
Na szyi mam mojego Canona z ruska 135-tka, moze nawet zrobie pare zdjec, jak bedzie mi sie chcialo.

sobota, 29 sierpnia 2009

Brighton

Tluszcz, cukier i ocet w idealnych proporcjach.

piątek, 28 sierpnia 2009

Piatek

Znow piatek, kolejny tydzien polkniety przez potwora. Czas kreci sie tak szybko, ze czasem wydaje sie, jakby stal w miejscu. I tylko w autobusie nocnym coraz ciemniej, znak, ze jednak sie kreci.

środa, 26 sierpnia 2009

Jesien

Juz prawie, juz juz. Niech sie chociaz na dlugi weekend jeszcze wypogodzi.
Chociaz wczesna jesien w Londynie jest fajna, parki malownicze i nie zawsze pada.

wtorek, 25 sierpnia 2009

Lekko zaspalem

ale trafil sie dziarski kierowca 242 ktory idzie chyba na rekord trasy, wiec powinno byc ok.

niedziela, 23 sierpnia 2009

jest przy tym niebieskie

Lato uplywa nam sielsko, pogoda jak w Hiszpanii. Pracuje do 3, wracam spokojnie rowerem do domu, najczesciej kanalem, bo cicho i klimatycznie. Wieczorem ucinam sobie partyjke quaya, morduje stu - dwustu zawodnikow online, coraz czesciej uzywajac gauntleta dla wiekszego miru.
W weekendy uciekamy do parku, otwarte kapielisko przy placu zabaw, wzgorze z widokiem na miasto. Kupujemy lody w malym samochodziku jak z Ghost Doga. Natomiast niebo

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Lato

Weekend niezwykle udany, nawet udalo sie polezec troche w parku na Primrose Hill, gdy Klara zasnela. A wczoraj Hampstead Heath, pogoda niemal letnia, Klara nawet sie wykapala w basenie dla dzieci, a Helcia zjadla pierwszego w zyciu loda. Pouzywalismy lata.

środa, 5 sierpnia 2009

Bexa Lala

Szukałem tego w sieci od lat, wreszcie zupełnym przypadkiem znalazłem na blogu muzycznym tutaj: http://stilon-c60.blogspot.com/

Dostałem tę kasetę kiedyś do posłuchania od kumpla, którego znałem jedynie z przezwiska, a i tego zapomniałem. Chwileczkę, coś mi świta - chyba wołali go Saxi. To musiał być trzeci rok moich sześciu lat w liceum.
Zafascynowała mnie ta muzyka, że taka prymitywna, robiona w domu na magnetofonie, a przy tym jednak kilka dobrych pomysłów no i parę fantastycznych tekstów.
Kasetę podałem Dimie, wkręciły go te same kawałki co mnie - Kolano, Ile mucha ma nóg, Powieszony wilk.
Jak to bywa w takich sytuacjach, po paru imprezach kaseta przepadła i zostało nam tylko wspomnienie na wiele długich lat. Za każdym razem jak się złoiliśmy, gdzieś o czwartej nad ranem, zaczynaliśmy śpiewać, przy czym Dima pamiętał teksty, ja melodie. Nigdy dokładnie, nigdy do końca.

I oto jest, właśnie sobie przerzuciłem mp3ki, beztrosko, jakby nigdy nic, na telefon. A to są przecież przenajświętsze relikwie mojej młodości!

Kaseta BEXA LALA, Nowy Swing - na blogu który powyżej.

środa, 22 lipca 2009

KDT Blowout

Setnie się ubawiłem, czytając o zadymie pod KDT, bo zaprawdę wszyscy się tam wykazali. I nasi kupcy, wykazujący niezwykłą przedsiębiorczość w dziedzinie utrudniania sobie i innym życia; niezawodni, jak zwykle, kibice polskiego futbolu; Policja, która jak zwykle niczemu nie była w stanie zapobiedz i dzielnie poniosła ofiary dziesięciu rannych i kilku obrażonych. Najsłodsza była jednak migawka starszego pana, na oko 75 lat, rozbijającego rozdygotanymi ręcyma płytki chodnikowe do spółki z kibolami. Aż bym go w czoło ucałował. Sztuka do teatru gotowa od zaraz, to mogłoby być "Wesele" 21 wieku.

Dziennikarstwo obywatelskie, narodzone zupełnie niedawno w Iranie i Chinach, postawiło u nas przy tej okazji pierwsze kroki. I taki to, mówiący wszystko, obrazek nam pokazuje:


A na tym placu, już za 20 lat być może, powstanie piękne muzeum sztuki nowoczesnej. Które potem zbankrutuje i zostanie wtórnie przetworzone na sklepy z chińszczyzną.


niedziela, 19 lipca 2009

Gran Torino

Co tu dużo gadać, Clint Eastwood jest jeden. Żaden Christian Bale nam go nie zastąpi. Kręgosłup moralny, świadomość tego, co robi - facet w wieku 78 lat robi film o nastolatkach w USA i jest w tym więcej prawdy i kumacji niż MTV mogło nazbierać przez 30 lat istnienia.

Mam dziś ochotę wydziarać sobie "Clint Eastwood" na ramieniu.

czwartek, 9 lipca 2009

Poznan

Zawsze mowilem, ze to miasto dziwnych doznan.

poniedziałek, 6 lipca 2009

Przestrzen

Czarny Roman

miastowkomie.pl

Czarny Roman rozwala

poniedziałek, 29 czerwca 2009

Samolot


Klara, w przeciwienstwie do taty, uwielbia latac.

Pod wloskim urzedem


Osma rano, znow czekam na cos pod wloskim urzedem. Grupka obcokrajowcow przede mna, dwie Chinki, jacys Marokanczycy i Jugoslowianie. Wszyscy wymieci jak to obcokrajowcy we Wloszech, podludzie. Ktos w dodatku tak ostro jedzie potem, ze nawet na otwartym powietrzu ciezko wytrzymac. A za pare godzin samolot do zlapania. Gra nerwow.

poniedziałek, 22 czerwca 2009

Mieta

Od jakiegos czasu codzienie wypijam dwa pinty mietowej herbaty. Nastawiam sobie wieczorem, rano chowam do lodowki, po pracy jak znalazl.
Szklanke pintowa nr dwa znalazlem na Primrose Hill podczas robienia zdjec.

niedziela, 21 czerwca 2009

Greenwich


Ukochana knajpa Tai Won Mein na Greenwich z niezawodnie opryskliwa obsluga i niezawodnie fantastyczna kaczka. Dzis pierwszy dzien samotnego tygodnia przed urlopem. Jakos trzeba go wypelnic, postanowilem podejsc do panoramy Canary Wharf jeszcze raz, tym razem z Canonem. Ale nijak sie do tego zabrac o pustym zoladku.

sobota, 20 czerwca 2009

Bede czekal

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Po burzy

środa, 10 czerwca 2009

Strajk

Wlasciwie to mialy byc tu zdjecia ze strajku metra - zapchane ulice i chaos jak w Bombaju, pierwszy raz nie moglem sie w zyciu przepchac gdzies rowerem. Odbilem jednak szybko nad Kanal, nadlozylem drogi, ale jaki spokoj! No i zobaczylem strajk kaczek. Lezaly tak sobie przy brzegu kanalu, az pomyslalem, ze ktos dla jaj polozyl sztuczne albo wypchane. Ale nie, to byly prawdziwe kaczki, po prostu mialy strajk. Do tego stopnia, ze moglem z telefonem podejsc na 50 cm. I nic.

wtorek, 9 czerwca 2009

Zmeczenie

Cale dnie wypelnione ostatnio od pierwszej do ostatniej sekundy swiadomosci. Pracuje duzo, potem jestem z dziecmi, pozniej zostaje chwila przy komputerze; sil wystarcza tylko by zobaczyc, ile zaleglosci w czytaniu, pisaniu i sluchaniu muzyki.
Ale lubie miec dni tak wypelnione, bo wtedy kazda mala rzecz, ktora mimo to udaje sie zrobic, duzo lepiej smakuje.
Na przyklad dzisiaj - pada deszcz, wiec jade do pracy autobusem. Moge cokolwiek napisac.
Jest cieplo, deszcz w Londynie nie drazni. Nie ma prawie blota i kaluz, tylko zielen jeszcze bardziej zielona i pachnie. Nie wiem tylko, dlaczego ludzie w autobusie zawsze tacy zmeczeni. Jakbym jechal z transportem rannych, albo chorych na jakas tropikalna chorobe.

sobota, 6 czerwca 2009

Deszcz

środa, 3 czerwca 2009

Relaks

Teraz Pana nie ma. Teraz Pan ma relaks.

wtorek, 2 czerwca 2009

Zachod

Tim Rudman


bylem w zeszlym tygodniu na wystawie tego pana. Fotografie w duzym formacie, perfekcyjnie wypracowane odbitki, robi to naprawde duze wrazenie.

wtorek, 19 maja 2009

Maj

Niezbyt piekny maj, zupelnie bez porownania do zeszlorocznego. Pamietam ze bylo goraco i slonecznie, jezdzilem w upale czerwona, rozdygotana furgonetka przez zielone okolice hrabstwa Surrey. Nie zagrzalem tam miejsca, ale milo wspominam.
W tym roku zimno, pada i wieje. Latwiej przez to wytrzymac dlugie godziny w pracy.

wtorek, 12 maja 2009

Glosujemy na Sapkowskiego

tutaj.
A potem podac dalej.

poniedziałek, 11 maja 2009

Rocznica

Umknela mi rocznica mojego powrotu do Londynu. Rok temu o tej porze biegalem juz za praca. To byl goracy maj. A jutro 5 rocznica mojej emigracji.

niedziela, 10 maja 2009

Filmowo

Bo jest kilka okazji. Pierwsza to oczywiscie 'Lowy na Golluma', albo 'Jezus z Nazaretu rozpruwa Orkow'. Opublikowano to wreszcie w sieci, www.thehuntforgollum.com. 40 minut, 3000 funtow, wychodzi 75 funtow za minute. Panowie od Wiedzmina, prosze sobie zanotowac.
Za takie smieszne pieniadze zrobiono kawalek calkiem przyzwoitego obrazka, nawet jesli 'filmowcy amatorzy' w UK znaczy niedokladnie to samo co amatorzy w PL.
Szkoda tylko, ze takim nakladem sil, srodkow i talentu postanowili skopiowac (doskonale, trzeba to przyznac) wiekszosc scen z oryginalnego LOTR. Po prostu wymyslono inna historie, zreszta historia to najslabszy punkt tego filmu. Ale i tak szacun, z pewnoscia kilka kluczowych postaci zaangazowanych przy produkcji zostanie szybko wylowionych i dostanie propozycje pracy w biznesie. Czego bardzo im zycze.

Druga okazja to odkrycie wypozyczalni wideo moich marzen. Nad kanalem w Camden, ze dwadziescia krokow od naszego domu, w futurystycznym baraku ze szkla i stali. Maja wszystko co zostalo nakrecone, w dodatku dwaj panowie to starzy wyjadacze, znaja najbardziej nawet zakrecone tytuly na wyrywki - rok produkcji, aktorzy, rezyserzy, nagrody. Wystarczy wejsc, podac dowolny szczegol z dowolnego filmu, w dziesiec, pietnascie sekund pudelko z plyta mamy w rekach.

Na razie nadrabiam zaleglosci; z tego, co zrobilo na mnie najwieksze wrazenie to Rescue Dawn oraz 3:10 to Yuma. Stary dobry Western wciaz ma sie dobrze.

Trzecia okazja to Das Boot, ale wlasnie przypomnialem sobie, ze juz o tym pisalem.

No to tyle. Schodze na glebokosc peryskopowa.

_________[______

poniedziałek, 4 maja 2009

Tate

Na zakonczenie dlugiego weekendu pogoda zrobila sie muzealna, wiec wybralismy sie do Tate Modern. Najbardziej podoba mi sie sam budynek - wielki, kwadratowy, z zupelnie innej epoki. A w srodku wystawa plakatu radzieckiego, jakze na czasie. Ze tez teraz sie tak nie plakatuje, ten Lenin na tle fabryk obwiedziony czarnym zygzakiem niemal mnie przekonal! I te hipnotyzujace bukwy. Miasto masa maszyna, jak widac na zdjeciu.

niedziela, 3 maja 2009

Das Boot

Tylko jeden film potrafi mnie utrzymac przy swiadomosci o 3 w nocy.

czwartek, 30 kwietnia 2009

Niebieskoreki

Mam niebieskie rece, ale nie zaluje - stalem sie posiadaczem stalowego dlugopisu Parker, jaki zawsze chcialem miec. Znalazlem go, a nie kupilem! Kupic dlugopis potrafi kazdy, ale znalezc na ulicy, wyczyscic z rozlanego tuszu, uratowac; i to dzien po tym, jak czytalem historie Wernera Herzoga o tym jak ukradl pierwsza swoja kamere 35 mm...

wtorek, 28 kwietnia 2009

Dwie szklane wieze temu...

Ostatnio wyrabiam nad-nadgodziny w wielkim Precie kolo Moorgate. Tam wlasnie mialem pierwsza prace w Londynie, w roku '00, w smazalni bekonu o wdziecznej nazwie Manhattan Coffee Co. (dwie wieze w logo) nalezacej do jakiegos Ali Baby.
Okolica bardzo sie zmienila, smazalni juz nie ma, nie ma betonowego chodnika nadziemnego w stylu lat '80tych. Nowe budowle ze szkla i stali, styl post 9/11, swietliste, ale przykurczone, kazda stara sie byc nizsza od sasiada. Widac wyraznie, ze terrorysci wyrwali nam jaja i cywilizacja upada.
Okolica zmienila sie mocno, choc bardziej zmienilo sie moje spojrzenie. Wtedy Londyn byl po prostu niewiarygodny, sam zapach metra przyprawial mnie o drzenie, samo bycie tu to byl juz wyczyn.
Jak sobie pomysle, ze to bylo prawie 10 lat temu, to Londyn obejmuje juz jedna trzecia mojego zycia.

wtorek, 21 kwietnia 2009

Dzicz

To jest dzicz w samym srodku Londynu. Dzicz niewielka i dobrze ogrodzona, ale jakze malownicza. Przypominaja mi sie stawy wokol Jelonka.

Nic nie pisalem ostatnio, to znak, ze dzieje sie wiecej niz zwykle. Coraz wiecej uciechy z dzieci, Klara zaczyna mowic w trzech jezykach, roznosi ja energia, chodzimy na basen, na tor przeszkod na placu zabaw, na gimnastyke dla dzieci i wciaz jej malo. Jesli nie szaleje, to oglada filmy, ostatnio na tapecie jest Madagaskar i Mis Uszatek. 
Helena bedzie spokojniejsza chyba, choc potrafi sie juz smiac na calego i zaczyna gaworzyc.

W robocie jak to zwykle, tyranina; dojezdzam rowerem ostatnio juz bez wymiekania. Rower zmienilem, kolazowka sie rozsypala jakis czas temu, kupilem chinskiego gorala od Viniciusa, ktory wracal do Brazylii. W sumie okazja, ale rower wykonany w technologii gniotsia nie lamiotsia i ciezki jak wyroki chinskiego sadu. Na dluzsze trasy sie nie nadaje, ale na tych pare kilometrow dziennie to dobra zaprawa.

Helena wlasnie sie obudzila, musze konczyc. CDN