PS Nie mow hop. Zaraz po starcie uslyszalem glosny huk i zobaczylem eksplozje w prawym silniku, rzucilo calym samolotem. Przez chwile wznosilismy sie dalej, ale zaraz zwolnilismy, zaczelismy krazyc nad lotniskiem na niskim pulapie. Wiedzialem, ze cos jest nie tak. Po nieznosnie dlugiej chwili podali komunikat, ze zderzylismy sie z ptakiem, samolot jest pod pelna kontrola, ale zgodnie z procedura bedziemy ladowac z powrotem w celu sprawdzenia silnika. Brzmialo to tak, jak brzmiec powinno, ale uczucie pozostalo wielce nieprzyjemne. Wyladowalismy normalnie, tylko pierwszy raz w zyciu slyszalem oklaski na pokladzie. Zobaczylem jak pilot malenka latarka oglada silnik w towarzystwie jakichs strazakow. Po paru minutach wrocil do kabiny i powiedzial, ze silnik WYGLADA OK i ze polecimy dalej. Ja policzylem opoznienia, pomyslalem o naszym stuknietym aucie, ktore nie wiadomo, czy dziala, dodalem do tego WYGLADA OK i poprosilem stewardesse zeby nas wysadzila. Co zrobila bez protestow. Za nami wyszlo jeszcze pare osob.
Potem szybko lapalismy pociagi, w koncu przed polnoca dotarlismy tu. Ot i tyle. Przygod nam sie zachcialo.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz