Wieczorem zona Sergio ze swoja mlodsza siostra zabraly mnie na plaze Maronti. Atmosfera prawie jak u nas na gwiazdke. Zjadlem druga juz tego dnia kolacje z cala ich rodzina. Jedlismy owoce morza. Na plazy grupy mlodych ludzi bawily sie przy ogniskach. Wesolo, ale bez pijackich wrzaskow i bijatyk. To mi sie najbardziej we Wloszech podoba - calkowita nieobecnosc cywilnego bandytyzmu, ktorym cala Polska stoi. Na niebie swiecily gwiazdy, a na morzu lodzie. Woda byla spokojna i bardzo ciepla. Po kapieli ogladalismy fajerwerki. Potem niestety musialem wracac, bo zostawilem Francesce sama z dzieckiem.
czwartek, 16 sierpnia 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz