Moglo byc tak albo tak, a wyszlo, jak to w zyciu, zupelnie owak. Wariant mieszany, czyli wracamy do domu, ale mokrzy i po spoznionym obiedzie. Polaczylismy kilka rur, ale nie wszystkie, a teraz jak wykop zawali bloto to bedzie w ogole fajnie. Ale jakos mi z tym lekko i dobrze. W gorach coraz ladniej, liscie zaczynaja sie zlocic, a przy takiej pogodzie jak dzis, kolory robia sie tak glebokie, chmury przewalaja sie nisko, wydaje sie, jakbysmy byli w zupelnie innym miejscu niz wczoraj, a moze nawet na innej planecie.
środa, 26 września 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz