poniedziałek, 12 listopada 2007

Ta karczma Rzym sie nazywa

Zupelnie zwariowanych 27 godzin. Nocna jazda sypialnym sado-maso wagonem do Rzymu. O 8 rano bezowocnie szukalem prysznica na dworcu glownym, w koncu, zrezygnowany, w zdemolowanym kiblu, oczyscilem sie symbolicznie wilgotnymi chustkami, ktorych cale pudelko mialem w walizce dzieki roztropnosci zony. Przebralem sie w garnitur i udalem do hotelu, gdzie miala odbyc sie rekrutacja.
Z poczatku wszystko wygladalo super, rzutnik, prezentacja w powerpoincie, entuzjastyczna pani rekrutantka. Ale zaraz zabraklo formularzy, potem zaczeli przychodzic spoznieni Wlosi - rozjebancy. A potem sie okazalo, ze pani jest jedna, ludzi dziesiatki, jakies laski chca byc przesluchane pierwsze, bo maja samolot do zlapania; zrobil sie scisk na korytarzu, powstala jedna lista kolejkowa, awantura, potem druga lista, sprawiedliwsza, alfabetyczna. Zrozumialem nagle, ze nie ma mowy, by dotarlo do mnie przed zmrokiem. Wiec zagadalem jakos grupe tych co im sie spieszylo i ominalem reszte kolejki. Sprawiedliwosc musi byc po naszej stronie.
Sama rozmowa wypadla sympatycznie, ale jaki wynik, mam dowiedziec sie za pare dni. Gdybym dostal te prace, przewrocilo by to cale nasze zycie kolejny raz do gory nogami, ale szczerze mowiac nie mialbym nic przeciwko.

Potem tez nie bylo duzo lzej, kupowanie biletu na szybcika, w Veronie 8 minut na przesiadke przy sprzecznie oznakowanych peronach, w dodatku trzy pociagi odjezdzajace dokladnie o tej samej godzinie i minucie. Typowy wloski bajzel, a w tym wszystkim ja, biegajacy po calej stacji w wymietym garniturze i rzucajacy na cale gardlo k. macie i cos o matkach jebanych makaroniarzy. Poniosly mnie dzikie kurwy, kolejny raz w tym kraju. W koncu zaufalem ogloszeniu przez megafon, sprzecznemu z cala reszta informacji, podanemu pol minuty przed odjazdem. Jestem chyba we wlasciwym pociagu, bo konduktor sprawdzil bilet i nic nie powiedzial. Rozumiem teraz, czemu z takim oblakanczym uporem wszyscy jezdza tu wszedzie samochodami. Transport publiczny jest szkodliwy dla psychiki.
Bede w domu koszmarnie pozno, a jutro ide do tyry. Mam nadzieje, ze to bedzie czegos warte.
Na pocieszenie czytam Heban Kapuscinskiego, a w przerwach ogladam filmy Antonisza wrzucone z Youtube na N70. I to by bylo na tyle.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Hebanik dobry co ? he he , Bukowskiego poleconego przez ciebie tez bardzo entuzjastycznie przyjalem