środa, 21 maja 2008

Sprzedawca marzen

Pierwszy dzien w pracy, chyba bylo ok. Pracuje sie powolutku, bez presji, bo to przeciez nie kanapki, tylko droga elektronika. Mozna z klientem gadac godzine nawet jak jest kolejka, a potem taki gadula sobie wychodzi i nie kupuje nic. I nic zlego sie nie dzieje.

Wynalazlem sobie pokoj, przeprowadzam sie jutro. Miejscowki nie powstydzilby sie sam Charles Bukowski - metraz 1.5 x buda dla psa, wystroj porownywalny, materac z wlasnym zrodlem karaluchowej proteiny; jedyna roznica to lazienka, w miare przyzwoita i czysta. Okolica oczywiscie egzotyczna jak to tylko mozliwe, pelno sklepow z kebabem, czlowiek czuje, ze jest za granica.

Bede sie meldowal, jak wynajde jakies miejsce z netem.

Pzdr.

Brak komentarzy: