piątek, 9 maja 2008

Po 3 dniach w Londynie

zauwazam, ze jezyk polski nie jest juz dominujacy na ulicach. Pamietam, ze kiedy wyjezdzalismy do Wloch w 2006 roku, wlasciwie poza polskim w centrum nie bylo slychac nic innego.
Mysle, ze to wcale nie znaczy, ze wszyscy ci Polacy powrocili do Polski rzadzonej (powiedzmy) przez Tuska. Po prostu wielu z nich nauczylo sie wreszcie angielskiego, porozpadaly sie te grupy wzajemnego wsparcia i zaparcia (praca tylko z Polakami, po pracy tylko z Polakami, jedzenie kupowane w polskim sklepie, w sobote polska dyskoteka itp) i dlatego slychac teraz nasza mowe duzo mniej. Co mnie bardzo cieszy. Nie, zebym mial cos przeciw rodakom, wrecz przeciwnie, ale nie podobaly mi sie te getta oraz te grupy bialych orlow nastawionych niechetnie do wszystkiego, co niepolskie.
Zobaczymy, jak bedzie w malym miasteczku pod Londynem, do ktorego wybieram sie w niedziele.
Pod spodem kilka zdjec, niestety nawala mi bateria w telefonie i musze go uzywac oszczednie. Ale jakas namiastka klimatu sie pojawia chyba.
Londyn

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Odżywaj, odżywiaj się i ożywiaj marzenia :-)
Do zobaczenia - pewnie niebawem - na "naszej" obczyźnie:)
pozdrówki!

ps. melduj z placu boju