do punktu wyjścia. Jutro może wreszcie będę miał czas żeby zacząć uzupełniać zaległe notki - mam trochę materiałów ze świąt do wrzucenia.
W domu jak to po dwóch tygodniach nieobecności, nawał pracy, niespodzianki, niespoodzianki...
W każdym razie żyjemy i brniemy do przodu.
Wczoraj wyrwali mi ząb, w którym od kilkunastu lat nieświadom nosiłem kawał igły, zostawionej przez dentystkę sadystkę z Polski. Miałem pisać już wczoraj wieczorem, zamiast tego siedziałem z torbą lodu przyciśniętą do twarzy.
Teraz już jest ok.
środa, 9 stycznia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz