podziwiam malinowy zachod slonca nad Oxford Street. Slucham King
Crimson, jestem w nastroju. Za chwile przejade Abbey Road, rozjedziemy
Beatlesow na przejsciu, gdzie na wieki trwaja w rozciagnietym wykroku.
Ostatnie tygodnie byly bogate w zdarzenia, byl Dima, spotkanie jak za
starych czasow, choc sytuacja nowa. Ostatnim razem gdy sie
widzielismy, ja nie bylem jeszcze ojcem, a on nie byl ustawionym,
niezle zarabiajacym singlem. Ale jakos dalismy rade, pojezdzilismy na
rolkach, wyskoczylismy do Brighton, gdzie dalem sie wystrzelic w
kosmos na gumie od gaci, potem sprawilismy sie w lokalnym klubie
cydrem, az belkoczac cos o Tomie Waitsie poszedlem do nocnej
kebabowni. Udana wizyta.
Duzo wiecej mam do opowiedzenia, ale trasa autobusu sie konczy. Bede
pisal czesciej. Pzdr.
--
Sent from Google Mail for mobile | mobile.google.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz