piątek, 15 lutego 2008

Vista Downfall

Miałem zacząć pracę już jakiś czas temu, ale mój komputer uruchomił się 15 minut później niż zwykle, bo instalowały się automatycznie nakładki na Vistę (tak, zgadza się - stary komp jednak jest zbyt uszkodzony, by na nim normalnie pracować). Pan mówi 15, ja mówię 15 - mam 15 minut na wpizdopamiętnika.
Zastanawiam się, po co ktoś w ogóle produkuje nakładki na Vistę, skoro już wiadomo, że jest to system bez sensu i bez przyszłości. Próbuję sobie wyobrazić, jak wygląda praca w tym wydziale Microsoftu, gdzie produkuje się poprawki do Visty i natychmiast staje mi przed oczami sztab niemieckiej armii w kwietniu 1945 roku, tak jak to widziałem na filmie Downfall. Kompletny burdel, co 10 minut przychodzą meldunki o kolejnych katastrofach, ci, którzy już przyjęli do wiadomości, że to koniec, starają się choć jeszcze raz zaszaleć, a za zamkniętymi drzwiami, w małym gabineciku, nabuzowany amfetaminą szef wykreśla kolejne śmiałe plany odwrócenia biegu wydarzeń i powrotu do dominacji nad światem. I wypuszcza w świat kolejne, absurdalne rozkazy, które nigdy nie zostaną wprowadzone w życie. Tudzież kolejne update'y, które niczego nie zmienią, bo też i Vista, tak jak III Rzesza, jest zjebana od podstaw.
Niestety, w przeciwieństwie do filmu Downfall, historia Visty chyba nie skończy się happy endem. Bill, zamiast uczciwie palnąć sobie w garnek z parabellum, pracuje podobno nad systemem operacyjnym z interfejsem graficznym 3D.
Ale ja już wtedy nie będę miał komputera - zamiast tego będę pisał, fotoszopował i montował wideo na telefonie komórkowym.

Brak komentarzy: