wtorek, 21 kwietnia 2009

Dzicz

To jest dzicz w samym srodku Londynu. Dzicz niewielka i dobrze ogrodzona, ale jakze malownicza. Przypominaja mi sie stawy wokol Jelonka.

Nic nie pisalem ostatnio, to znak, ze dzieje sie wiecej niz zwykle. Coraz wiecej uciechy z dzieci, Klara zaczyna mowic w trzech jezykach, roznosi ja energia, chodzimy na basen, na tor przeszkod na placu zabaw, na gimnastyke dla dzieci i wciaz jej malo. Jesli nie szaleje, to oglada filmy, ostatnio na tapecie jest Madagaskar i Mis Uszatek. 
Helena bedzie spokojniejsza chyba, choc potrafi sie juz smiac na calego i zaczyna gaworzyc.

W robocie jak to zwykle, tyranina; dojezdzam rowerem ostatnio juz bez wymiekania. Rower zmienilem, kolazowka sie rozsypala jakis czas temu, kupilem chinskiego gorala od Viniciusa, ktory wracal do Brazylii. W sumie okazja, ale rower wykonany w technologii gniotsia nie lamiotsia i ciezki jak wyroki chinskiego sadu. Na dluzsze trasy sie nie nadaje, ale na tych pare kilometrow dziennie to dobra zaprawa.

Helena wlasnie sie obudzila, musze konczyc. CDN

Brak komentarzy: