czyli długi weekend w południowej Francji.
Były góry, liczna wietnamska rodzina, wielka stara kamienna chata, na niej zalogowanych kilkadziesiąt osób z różnych krajów, kilkanaście dzieciaków plus nasze dwa, wesele w stylu wolnym i ciągłe szukanie żarcia. W sumie, z zastrzeżeniami, jednak ok. No, chyba nie trzeba wspominać o szalonej drodze powrotnej na lotnisko rozdygotanym citroenem, w nocy, po krętych górskich drogach. To przecież standard.
wtorek, 27 lipca 2010
Wakacji odsłona druga
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz